Wypadek podczas zjazdu na tyrolce. ( jajami-o-mate )

Zawsze mnie rozwala takie bezgraniczne zaufanie do obsługujących tego rodzaju atrakcje. Nikt nie zadaje pytań jak to działa, co w razie awarii etc. Taki skok głową w dół na bungee albo jazdę na tyrolce na wysokości nieraz powierzamy przypadkowym osobom, najczęściej dość młodym, bez sprawdzania ich kompetencji, dokumentów, mechanizmów.

Spójrzcie np. na filmy z Dream Jump Głogów – np. ten, koło 1:40:

Instruktor jednocześnie mówi do skaczącego, patrzy mu w oczy i zawiązuje na żółtej taśmie najważniejszy dla bezpieczeństwa węzeł i zapina o karabinek. Jak łatwo jest się tu pomylić, rozproszyć… Czy ktoś to po nim sprawdza drugi raz? Nie. Skaczący polega w całości na podzielności uwagi instruktora, który robi 2,3 rzeczy na raz. Dla mnie masakra…